Powiedz sobie, że Ci się udało

P1210553.jpeg

Mogłabym powiedzieć, że nie jest jeszcze dobry czas, żeby podzielić się z Wami wrażeniami dotyczącymi książki, którą ostatnio przeżywam (tak, przeżywam, bo czytam to zbyt małe słowo), bo dopiero ją zaczęłam, ale… z mocnym przytupem.

Książka nazywa się „Droga Artysty” i napisała ją Julia Cameron. Po raz pierwszy natknęłam się na wzmiankę o tym wydaniu we wpisie Oli. Mój wpis nie będzie recenzją, będzie raczej zbiorem przemyśleń wywołanych książką, a raczej jej dwoma rozdziałami, bo jeden rozdział przysługuje na tydzień 😉

Drwiąco się uśmiechasz? Artysta budzi w Tobie negatywne skojarzenia? Nie martw się, rozumiem dobrze, o co chodzi. Wykreowaliśmy mit, że artysta jest nieumyty, potargany, pali papierosa i nadużywa alkoholu, a wszystko, co tworzy jest na wyrost. Idealnie byłoby, gdyby targały nim wielkie niepokoje i żeby nie mógł spać w nocy.

To nie jest artyzm, który mnie pociąga. Przyznaję, że unikam nazywania siebie artystką (może po skończeniu lektury przestanę), jakby wydawało mi się, że nie zasługuję na taki tytuł, a przecież mogę śmiało powiedzieć, że tworzę i o ile nie jestem pewna, co chcę dokładnie robić w przyszłości, to jestem przekonana, że chcę tworzyć.

Julia zaleca przemóc swoje lenistwo i każdy dzień zacząć od tzw. porannych stron. Każdego dnia, tuż po wstaniu zapisać 3 strony w notesie, bez zastanawiania się dokładnie nad treścią – po prostu, taki strumień myśli.

Wciąż błąkam się między układaniem sobie specjalnych porannych lub wieczornych rytuałów a rezygnacją z tego. Kiedyś wykorzystywałam do tego aplikację na telefon, ale poprowadziło to tylko do wniosku, że jeśli rytuał powoduje dyskomfort, albo nie ma się na niego ochoty, to do niczego dobrego to nie doprowadzi. Przykład? Proszę bardzo, najbardziej błahy. Wymyśliłam sobie, że codziennie będę czytać książkę pół godziny przed snem. Często musiałam z tego zrezygnować, bo było zbyt późno.

Muszę powiedzieć, że poranne pisanie od paru dni wprawdzie nie wzbudziło we mnie w magiczny sposób kreatywności, ale pozwoliło mi oczyścić umysł. Zobaczymy, co przyniesie kolejny czas.

Julia zaleca też poświęcić czas na rozwój siebie w artystyczny sposób i wybrać się samemu ze sobą na artystyczną randkę raz w tygodniu. Myślę, że każdy jest w stanie wygospodarować ten czas. Nie pamiętam, kiedy ostatnio oglądałam album ze sztuką czy obejrzałam głęboki film. Na dobrą artystyczną randkę nadaje się też zrób to sam, cokolwiek, co przyjdzie nam do głowy. Brzmi super, prawda?

Ale to nie o tym najbardziej chciałam Wam napisać.

Jednym z zadań na ten tydzień było wypisanie dwóch list – wrogów i obrońców artystycznego poczucia wartości. To zadanie niesamowicie mnie podbudowało, lista osób, która kiedykolwiek powiedziała mi coś miłego związanego z tym, co wymyśliłam lub zrobiłam była bardzo długa. Zastanawialiście się kiedyś nad tym, jak bardzo inni ludzie w Was wierzą, a jak Wy w siebie? Moim ostatecznym wnioskiem po tym ćwiczeniu było to, że największą blokadą jestem ja dla siebie. Bo jeśli ileś osób z rzędu mówi, że coś jest ciekawe, piękne, dobre to dlaczego wykręcamy się mówiąc: „udało mi się przypadkiem”, „akurat to jest spoko, reszta jest beznadziejna”.

Pomyśl dziś proszę o tych wszystkich ważnych ludziach, o tych wszystkich dobrych słowach, którymi się z Tobą dzielą. Nie mówią przecież tego nieszczerze, tylko w dobrej wierze, a przede wszystkim dlatego, że właśnie tak sądzą.

Dziś na dworcu kątem oka dojrzałam kobietę z pękiem kwiatów na ręku. Dopiero po odwróceniu głowy zauważyłam, że to był tylko parasol w kwiatowy wzór. Troszkę żałuję, że się obróciłam.

Hania

6 myśli w temacie “Powiedz sobie, że Ci się udało”

  1. Chyba muszę się zainteresować tą książką. Mam całe mnóstwo rozterek w związku z tym, czy też mogę, czy niekoniecznie nazywać sama siebie artystką. A chyba bym tego chciała. Obawiam się tylko, że olałabym te ćwiczenia i czytała dalej, obiecując sobie, że wrócę do nich po skończeniu lektury. A przecież zupełnie nie o to chodzi…

    Polubienie

    1. Autorka pisała, że można przeczytać po łebkach, a potem już na spokojnie działać. Pozwoliłam sobie działać powoli i stopniowo. Bardzo Cię zachęcam, jestem przekonana, że do Ciebie mocno przemówi 🙂

      Polubienie

  2. Bardzo fajny pomysł z tym pisaniem codziennie 3 stron po przebudzeniu. Swego czasu katalizatorem moich myśli był zwyczajny, standardowy pamiętnik. Doskonale pamiętam, że przelewałam na strony całe swoje emocje, wzbudzenia, dzieliłam się sekretami i tym, co akurat szturchało moje serce. I można się dziwić lub nie, ale moim zdaniem jest to prawdziwa, co prawda malutka, ale zawsze – terapia. I to jaka kreatywna 😉

    Polubienie

    1. Masz rację! Takie pisanie bardzo dobrze wpływa na nas samych. Swego czasu pisałam sporo pamiętników, ale teraz mam do tego pewną niechęć i skojarzenia z wpisami typu „drogi pamiętniczku”… Póki co do takiego strumienia myśli mam bardziej pozytywne podejście 🙂 Ale prawda – pisanie to świetna autoterapia!

      Polubienie

Porozmawiajmy! :)